login: hasło:
REKLAMA:


Dodał: Andrzej  w dniu: 2012-07-08

Czarnogóra - dzień 6.


Wycieczka do Czarnogóry - Cetynia, Mauzoleum, Njegusi, Kotor.



14 lipca 2011 roku. Szósty dzień mojego i Moni pobytu w Czarnogórze. Dziś kolejny dzień zwiedzania tego kraju. Plan wycieczki obejmuje odwiedziny w byłej stolicy czyli Cetynii, wejście do mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza, wizytę w "fabryce" przepysznych, suszonych szyneczek oraz wizytę w znanym już nam Kotorze. No to lecimy :)
Zaraz po śniadaniu pojawił się pod naszą willą znany nam miejscowy kierowca ze swoim busem w którym parę dni wcześniej mieliśmy okazję pojechać zwiedzać czarnogórski kanion oraz super wypasiony most na Tarze. Szybko sie zapakowaliśmy razem z gromadką innych ludzi i ruszyliśmy. Po niezbyt długiej jeździe dojechaliśmy do owej byłej stolicy. Dość małe miasto, ale ogólnie bardzo ładne, zadbane i puste - praktycznie żadnych ludzi nie było, ale to zapewne kwestia wczesnej godziny o której tam dotarliśmy.
Zgodnie z tradycją, muszę napisać parę faktów o tym mieście. Cetynia została założona w XV wieku i prawie od razu stała się centrum życia, kultury i religii mieszkańców kraju. Jak wspomniałem, była to stolica do czasu przeniesienia jej do Podgoricy. Lecz to tutaj znajduje się (od 2005r.) rezydencja prezydenta Czarnogóry.
Oczywiście nasz super wypasiony rezydent Wojtek nie byłby sobą, gdyby nie pociągnął nas do monasteru, który tam się znajduje. Na początku niechętnie wszyscy zareagowali na tą wiadomość, ale później okazało się, że to nie jest byle kościół (jak i również te poprzednie, które widzieliśmy). To klasztor Narodzenia Matki Bożej. Pierwotnie założony w 1484 roku, zburzony, odbudowany, itd. Gdyby chcieć opisać naprawdę ciekawą historię tego monasteru, zabrakłoby miejsca na cokolwiek innego. Po prostu: jest to naprawdę duchowe super centrum Czarnogóry, nie ma nic bardziej ważnego i wartościowego pod kątem religii i wiary dla tego kraju od tego co właśnie widzimy.

Klasztor Narodzenia Matki Bożej w Cetynii.
Klasztor Narodzenia Matki Bożej w Cetynii.

Klasztor Narodzenia Matki Bożej w Cetynii.
Klasztor Narodzenia Matki Bożej w Cetynii.


No więc już z zaciekawieniem zapragnęliśmy tam wejść. A tu niespodzianek naprawdę sporo. Przede wszystkim ubiór. Tu przestrzegać należy wszystkich ograniczeń dotyczących tego tematu. Kobiety muszą pozakrywać większość siebie: żadnych ramion czy ud na wierzchu, żadnych klapeczek czy innych sandałów (facetów też to tyczy oczywiście). Kiedy cała nasza grupa została obejrzana przez tamtejszych posłuszników, zostaliśmy wpuszczeni do środka. Przed nami otworzyły się bodajże dwa pokoje. W każdym z nich naprawdę przepięknie wyglądające rzeczy i zapewne niesamowicie cenne pod kątem religijnym. Chyba nie muszę wspominać, że zdjęć nie wolno było robić (i cały czas byliśmy pilnowani przez osobę sprawdzającą nasz ubiór). Szliśmy sobie z Monią na końcu grupki, no bo gdzie nam się spieszy? I powoli oglądaliśmy wszystko ale po chwili pan obserwator kazał na się pospieszyć, więc weszliśmy do drugiego pomieszczenia i ledwo zerknęliśmy na to co tam się znajduje, kiedy spostrzegliśmy Wojtka, który nerwowo podchodził do wszystkich po kolei i szeptem mówił, że jak najszybciej mamy już opuścić to miejsce i wyjść na zewnątrz. Dziwne... no ale wyszliśmy. Dopiero po opuszczeniu murów klasztoru powiedział, że byliśmy mega szczęściarzami, bo zazwyczaj "niewierzący" nie mają wstępu do tych komnat a jeśli już wejdą, to mają dosłownie minutę czy dwie na "zwiedzanie" a nie tak jak my - cztery. Niezła schiza :)
Przeszliśmy się kawałek w czasie którego to spaceru Wojtek opowiadał ciekawostki związane z miastem, po czym oznajmił, że mamy z godzinę czy półtorej na poszwędanie się po mieście i po tym czasie zbieramy się i jedziemy dalej. Więc poszliśmy sobie, trafiając na lokalny ryneczek z różnymi spożywczymi rzeczami. Ach jakie tam mieli pyszności. A naprawdę warzywa i owoce z tego regionu są niesamowicie smaczne, nie to co u nas. I niestety zdjęcie poniżej wcale nie oddaje jednak wielkości arbuza (a jakie one tam są pyszne!) :)

Straganik w Cetynii.
Straganik w Cetynii.


Chwilkę połaziliśmy sobie po czym wróciliśmy do Wojtka, który sobie czekał w umówionym miejscu i poczekaliśmy razem z Nim. W końcu wszyscy się zebrali i pojechaliśmy dalej.
Następnym przystankiem okazało się miejsce przy źródełku miłości czy czymś takim, tuż przed podjazdem na górę, gdzie jest umiejscowione mauzoleum ostatniego władcy Czarnogóry. Kobiety się rzuciły do napełniania butelek a ja grzecznie sobie robiłem fotki (chociaż oczywiście napiłem się tej wody, bo czemu nie - w końcu to zimna, zdrowa woda) :)


Dalsza część ciutkę niżej, pod reklamą:


Oto dalsza część wpisu:



Przy okazji uwiecznił się nasz super wypasiony rezydent Wojtek, którego serdecznie pozdrawiam - jeśli jakimś cudem trafisz na ten wpis: jesteś naprawdę fajnym facetem i potrafisz ciekawie mówić, tylko trema strasznie Cię zjada, kiedy mówisz do większej ilości ludzi (szczególnie niezgadzających się z Tobą). Strasznie Cię polubiliśmy. Dzięki za spędzony wspólnie na wycieczkach czas :)

Źródełko miłości w Lovcen.
Źródełko miłości w Lovcen.


I zerknięcie w stronę naszego punktu zwiedzania, czyli miejsca pochówku Piotra II Petrowicia-Niegosza.

Widok na górę z mauzoleum.
Widok na górę z mauzoleum.


Nie wiem czy to dobrze czy nie, że droga na parking prowadziła naprawdę wysoko, prawie do mauzoleum. Na pewno ciekawiej by było wejść tam z troszkę niższego miejsca aniżeli mieliśmy okazję. Chociaż sporo ludzi mogłoby nie wytrzymać tego (nie narzekam :P) ze względu na temperatury - nawet tak wysoko.

Dróżka z parkingu w stronę mauzoleum (widać również nasz super bus).
Dróżka z parkingu w stronę mauzoleum (widać również nasz super bus).


Tuż nad parkingiem znajduje się wejście do tunelu w skałach, prowadzących na szczyt. Nie wiem czy to dla wygody czy bezpieczeństwa. Być może nie ma lepszego wejścia i jeśli ktokolwiek chciałby zaatakować i zniszczyć mauzoleum, to musi po prostu przejść przez tunel.

Wejście do tunelu prowadzącego do mauzoleum.
Wejście do tunelu prowadzącego do mauzoleum.

Tunel prowadzący do mauzoleum.
Tunel prowadzący do mauzoleum.


I jesteśmy na górze. Wrażenie niesamowite. W połączeniu z widokami rozpościerającymi się wokół góry odnosi (i słuszne), że to naprawdę wyjątkowe i bardzo ważne miejsce. Niestety o ile w przeszłych latach do pomnika Piotra II Petrowicia-Niegosza w środku mauzoleum było darmowe o tyle teraz, żeby zrobić zdjęcie zza "bramy" trzeba zapłacić i to całkiem sporo (w porównaniu do tego co za tą cenę nam zaoferuje się a oferuje zerknięcie na pomnik). A wcale nie jestem przekonany, czy po opłaceniu wejściówki w ogóle można zdjęcia robić pomnikowi. Nie skorzystaliśmy.

Widok na mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza.
Widok na mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza.

Widok na wejście do mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza.
Widok na wejście do mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza.


Chwila na podziwianie widoków, zejście magicznym tunelem i dalej w drogę. Tym razem już prosto do Kotoru...

Tunel prowadzący do mauzoleum.
Tunel prowadzący do mauzoleum.


A nie, jednak nie. Jeszcze po drodze jest super punkt widokowy na całą Zatokę Kotorską. Wysypaliśmy się zatem z busa i popędziliśmy parę metrów w dół, gdzie znajdowały się ławeczki. Kurcze, możnaby tam przesiedzieć cały dzień - przepiękny widok! :) Jeśli kiedykolwiek będziecie tam - skorzystajcie. Może droga straszna (serpentynki i ogólnie wąsko i z przepaściami) ale warto.

Widok na Zatokę Kotorską.
Widok na Zatokę Kotorską.

Widok na Zatokę Kotorską.
Widok na Zatokę Kotorską.

Widok na Zatokę Kotorską.
Widok na Zatokę Kotorską.

Widok na Zatokę Kotorską.
Widok na Zatokę Kotorską.

Widok na Zatokę Kotorską i fragment lotniska w Tivat.
Widok na Zatokę Kotorską i fragment lotniska w Tivat.


Na necie znalazłem z tego miejsca nocne zdjęcia. To dopiero jest widok. Po (naprawdę przyzwyczaiłem się już chyba do tego, że praktycznie jakikolwiek widok w Czarnogórze jest przepiękny) napatrzeniu się na Bokę Kotorską z góry, popędziliśmy w dół. Następne rozprostowanie kości w miejscowości Njegusi. To tu wyrabiana jest jedna z najlepszych szynek na Świecie: Prsut (właściwie Pršut, ale z założenia staram się nie pisać z oryginalnymi ogonkami, żeby było prościej daną rzecz znaleźć w necie). Suszona "na Słońcu" surowa szynka (jedynie solona). Oczywiście "na Słońcu" to ściema. Bo Słońce jak wiemy jest dość daleko a szynka trzymana w specjalnych stodołach pod dachem, gdzie nie wpada światło Słońca :)

Suszący się prsut w Njegusi.
Suszący się prsut w Njegusi.

Suszący się prsut w Njegusi.
Suszący się prsut w Njegusi.

Suszący się prsut w Njegusi.
Suszący się prsut w Njegusi.


Mieliśmy oczywiście okazję posmakować tejże szynki: przepyszna. Droga jak cholera (a może i nie... ale dla nas w tamtej chwili była za droga, żeby kupować wielkie kawały i się delektować nimi) ale taka pyszna... zaraz po powrocie do Budvy poszliśmy do sklepu, żeby kupić sobie tańsze wersje (bo nie z tej miejscowości) - mniam :)
Po smakowitych chwilach ruszyliśmy do ostatniego punktu naszej wycieczki: Kotoru. Raz dwa dotarliśmy i zaczęliśmy zwiedzanie. Tym razem o wiele dokładniejsze niż poprzedniego dnia.

Ołtarz we wnętrzu jednego z kościołów w Kotorze.
Ołtarz we wnętrzu jednego z kościołów w Kotorze.

Jedna z bram w Starym Mieście w Kotorze.
Jedna z bram w Starym Mieście w Kotorze.

Monia na jednej z uliczek w Starym Mieście w Kotorze.
Monia na jednej z uliczek w Starym Mieście w Kotorze.

Fragment Starego Miasta w Kotorze.
Fragment Starego Miasta w Kotorze.

Uliczny malarz w Starym Mieście w Kotorze.
Uliczny malarz w Starym Mieście w Kotorze.


Dość dużo czasu mieliśmy na zwiedzanie, ale widząc, że nasz czas powoli zaczyna się kończyć, jeszcze wyskoczyliśmy na zewnątrz Starego Miasta. Myślę, że cały dzień: od świtu do zmroku - nie starczyłby na dokładne zwiedzenie całego miasta.

Widok na masyw Lovcen za Kotorem.
Widok na masyw Lovcen za Kotorem.

Widok na masyw Lovcen za Kotorem.
Widok na masyw Lovcen za Kotorem.

Monia przy palemce obok Starego Miasta w Kotorze.
Monia przy palemce obok Starego Miasta w Kotorze.


No i niestety wycieczka jak każda wcześniejsza musiała dobiec końca. Wróciliśmy do Budvy, chyba wreszcie poznaliśmy naszą ulubioną knajpkę na plaży tuż za Starym Miastem, więc zapewne w bardzo przyjemnych doznaniach wizualnych spiliśmy sobie zimne piwko, pooglądaliśmy zdjęcia zrobione dzisiejszego dnia (zawsze tak robimy) i poszliśmy spać.
Na deser jeszcze panorama z widoku Zatoki Kotorskiej.

Panorama Zatoki Kotorskiej.
Panorama Zatoki Kotorskiej.


Troszkę więcej (i innych) zdjęć możecie znaleźć w Moni galerii. A w następnym wpisie zaprezentuję skrót z naszej wizyty w Albanii.
POLUB TEN WPIS:




Skomentuj ten wpis:
Twoje imię:

Podaj adres swojej strony WWW, jeśli posiadasz:

Wpisz hasło uwierzytelniające (info pod formularzem)

Twój komentarz:

UWAGA! Z racji zbyt częstego dodawania komentarzy przez różniste boty spamowe, zmuszony zostałem do zastosowania hasła aby spróbować wyeliminować ten proceder. Aby dodać komentarz, musisz w odpowiednie pole w formularzu wpisać słowo komentarz. Komentarz nie zostanie dodany, jeśli słowo zostanie źle wpisane.
Brak komentarzy do tego wpisu.
Na skróty:
strona główna
blog
oferta
kontakt
Przyjaciele:
Zacisze Literackie   Kobiece Fanaberie   foto.adamczyk.pl
"Ja" Doskonały
Strona Rafała Głębowskiego
Blog Rafała Głębowskiego
Warto zajrzeć:
CyberFoto.pl
Canon-Board.info
plfoto.com
Moni galeria
Moje miasteczko :)
Ostatnie wpisy na blogu:
Toruń 2015r.
Ciechocinek 2015r.
Płock 2015r.
Płock 2015r.
Płock 2015r.
Moje zabawy:
Logic
Wyścigi
Kolorki
Dowcipy
Sudoku